Zarówno nazwy deminutywne, jak i augmentatywne wydają się jednym z ważniejszych zagadnień słowotwórczych, realizowanych ze studentami, uczącymi się na wyższych poziomach zaawansowania językowego[1]. Jak bowiem wiadomo, nie tylko odnoszą się one do obiektów uznanych przez mówiącego za małe bądź duże, lecz także często posiadają nacechowanie ekspresywne. Pozwalają zatem na wyrażenie pozytywnych lub negatywnych emocji w stosunku do danej rzeczy. Warto jednak pamiętać, że nie zawsze można precyzyjnie stwierdzić, czy chodzi o wskazanie małego/dużego rozmiaru obiektu, czy wyłącznie o wprowadzenie komponentu emocjonalnego. Niekiedy i jedno, i drugie jest ze sobą silnie splecione. Należy także dodać, iż językoznawcy, oprócz zdrobnień i zgrubień, wyróżniają ponadto kategorię spieszczeń (tzw. hipocoristica). Są to nazwy istot żywych, do których mówiący ustosunkowuje się w sposób pozytywny.
Nazwy deminutywne tworzy się przez dodanie do rzeczownika następujących przyrostków: -ek, -ik/-yk, -ka, -ko. Zdrobnienia mają ten sam rodzaj gramatyczny co rzeczowniki, od których pochodzą. W przypadku zgrubień najczęstsze przyrostki to -isko/-ysko. Pozostałe, tj. -ina/-yna, -idło/-ydło, służą natomiast wyrażeniu negatywnego nacechowania emocjonalnego względem danego obiektu[2].
Z punktu widzenia cudzoziemców, uczących się języka polskiego jako obcego, tworzenie nazw deminutywnych i augmentatywnych nie należy do najłatwiejszych. Przede wszystkim dlatego, że reguły słowotwórcze stosunkowo często stanowią raczej wskazówki niż reguły w ścisłym tego słowa znaczeniu. W efekcie zdarza się, że zasada, która powinna mieć zastosowanie w przypadku określonego słowa, nie działa, i aby poprawnie utworzyć zdrobnienie bądź zgrubienie, trzeba posłużyć się innym sufiksem, niż wynikałoby to z reguł. Tego typu przykładów jest z kolei na tyle dużo, że pod znakiem zapytania staje próba stworzenia listy wyjątków. Uczący się mogą mieć więc wrażenie, że nazwy deminutywne i augmentatywne są konstruowane po prostu przypadkowo. Dodatkowe utrudnienie, to również występowanie w zdrobnieniach oraz zgrubieniach alternacji.
Innego typu wyzwanie stanowi dla studentów istnienie zdrobnień pierwszego i drugiego stopnia (por. kot – kotek – koteczek), a także to, iż użycie przyrostka, który zasadniczo powinien służyć do stworzenia zdrobnienia, nie zawsze oznacza faktyczne jego utworzenie. Niekiedy bowiem powstały w ten sposób wyraz nie jest nazwą deminutywną, ale słowem o innym znaczeniu (por. król – królik). Osobno należy wreszcie wspomnieć o osobach poznających polskie słownictwo także poza salą lekcyjną. W tym przypadku daje się od czasu do czasu zauważyć posługiwanie się formami zdrobniałymi, bez świadomości tego, że mogą one wykraczać poza język ogólny i posiadać nacechowanie regionalne (por. krakowskie bułeczka, pieniążki).
Jak zatem widać, nazwy deminutywne i augmentatywne stanowią zagadnienie niełatwe do opanowania. Z pewnością jednak nie powinno się ich zaniedbywać, bowiem używanie zdrobnień i zgrubień wiąże się z możliwością pełniejszego wyrażania emocji. Z kolei w trakcie zajęć może być to okazja do dobrej zabawy.
[1] Wprowadzenie do nazw zdrobniałych przewidziane jest na poziomie B2. Na poziomie C1 kursanci powinni umieć posługiwać się deminutywami oraz augmentatywami. Zob. I. Janowska i in. (red.), Programy nauczania języka polskiego jako obcego. Poziomy A1-C2, Kraków 2016, s. 114, 150.
[2] Na podstawie: A. Markowski (red.), Wielki słownik poprawnej polszczyzny, Warszawa 2008, s. 1671, 1699.
Autorka artykułu: Michalina Rittner