Każdy lektor języka polskiego jako obcego wie, że wprowadzanie przypadków to najtrudniejszy etap nauczania. Nie chodzi oczywiście o „typowe” sformułowania, jak m.in. Jestem z + D. czy Mieszkam w + L. – tych kursanci nauczą się dość szybko, a ewentualne wyjątki zapamiętają. Mam na myśli przypadki, które nie dość, że są niejednoznaczne (patrz: miejscownik – nie określa wyłącznie miejsca, np. Opowiadam o spektaklu; narzędnik – nie oznacza tylko korzystania z narzędzi, np. Jestem nauczycielką), to jeszcze obfitują w wyjątki, które wymagają od ucznia „przestawienia” swojego toku rozumowania na obcojęzyczny (tu: polski) system, m.in. pisownię, która w większości przypadków jest uzależniona od rozwoju języka – a zatem niewytłumaczalna.
|
Można jednak wskazać pewne ogólne zasady i sposoby wprowadzania przypadków (i szerzej: fleksji) na lekcjach. Niektórych studentów może to znacząco zniechęcić. Nie pomoże tłumaczenie: „każdy język ma swoją gramatykę”. Niestety, media porządnie nas – lektorów – „załatwiły”, kodując wszystkim w głowach, że polski to najtrudniejszy język na świecie.
Jak więc przekazać wiedzę o fleksji w przystępny sposób, aby jednocześnie nie zniechęcić uczniów do jej poznawania?
- Ucz na przykładach i zwracaj uwagę zależności, najpierw mów o typowych, istotnych wyjątkach, a dopiero później o regularnościach (taka kolejność zapewni uczniów, że wyjątki to tylko cząstka, reszta jest dość regularna i nieskomplikowana).
- Nie wprowadzaj terminów gramatycznych, które mogą skonfundować kursantów. Znaczna większość uczniów, których miałam okazję uczyć, studiowała filologię, m.in. angielską, zatem znajomość terminów bardzo ich interesowała.
- Tłumacz „kontekstowo” – nigdy nie pozostawiaj niewyjaśnionych kwestii i nie wyrywaj ich z naturalnego kontekstu. My, Polacy, co prawda nie uczymy się końcówek na pamięć, ponieważ są dla nas naturalne. Poznajemy je w kontekście – dlatego mówimy np. Idę do szkoły, ale: Jestem w szkole, gdyż znamy zależności wyznaczane przez przyimki. Obcokrajowcy tych zasad nie znają, a nawet jeśli w ich językach występują przypadki (np. niemiecki, turecki) – są zgoła inne, a rekcja z reguły nie pokrywa się z polską.
- Zwróć uczniom uwagę na istotną różnicę: żywotny / nieżywotny. Ta jest dość łatwa do zrozumienia: krzesło to rzecz, ale królik rzeczą nie jest. Wówczas nie będziesz musiał(a) tłumaczyć dopełniacza i biernika od podstaw, gdyż uczniowie „załapią” te zasady już na początku.
- Ćwicz z uczniami fonetykę przynajmniej raz na kilka lekcji. Niech oswoją się ze zmiękczeniami i ubezdźwięcznieniami. Wówczas ogromna tabela alternacji miejscownikowych nie przysporzy wam większego kłopotu.
- Tłumacz znaczenie poszczególnych przypadków, np. mianownik nazywa (np. To jest pies), dopełniacz dopełnia (np. dom babci – dom, w którym mieszka babcia), a celownik – określa cel, kierunek (np. Daję prezent mamie: –> mama).
- Zwracaj uwagę na formy, które się nie zmieniają, albo takie same końcówki, np. -om w celowniku liczby mnogiej czy forma podstawowa rzeczownika nieżywotnego w mianowniku i bierniku (np. To jest stół – Widzę stół).
- Istnieje sporo „samouczków”, które wskazują charakterystyczne dla danego przypadka przyimki. Nie każ kursantom uczyć się ich na pamięć! Wiele z nich ma sens dopiero wtedy, gdy uczniowie osiągną już pewną świadomość językową (np. ruch/brak ruchu w przypadku biernika/narzędnika, por. Wychodzę przed sklep, ale: Stoję przed sklepem; Kot wbiega pod łóżko, ale: Kot śpi pod łóżkiem).
To zaledwie kilka rad, ale jeśli weźmiecie je sobie do serca, wasi uczniowie pokochają polski i przede wszystkim zrozumieją jego – niekiedy inną niż w ich języku – logikę. To cenniejsze niż nauczenie się na pamięć miliona zasad i tabele.
Z perspektywy lektorki: Klaudia Raflik